czwartek, 20 marca 2014

Siemaneczko :D

          Cześć ;) Chciałam wam powiedzieć o moim nowym blogu http://hey-come-to-wonderland.blogspot.com/. Znajdują się tam moje opowiadania, które nie nawiązują do tego samego tematu. Jednak chciałabym abyście zerknęli na  niego, przeczytali i skomentowali ;) Tego bloga nadal będę prowadzić, ale nie mam już do niego pomysłów... Nie interesuję się już tak bardzo 1D, ale nadal ich uwielbiam. Nie jestem już na czasie, z ich nowymi piosenkami itp. Wybaczcie... 
Black-Berry

wtorek, 11 lutego 2014

Rozdział 21

~Melody~

              - Melody! Dalej! Jeśli nie pojedziemy teraz, to będziemy u wujka Louisa dopiero jutro w południe!- zawołał Liam z auta.
- Gdzie on jest?! Gdzie Harry?- chodziłam zdenerwowana po pokoju. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Lokersa.
- Gdzie jesteś?- wydarłam się do słuchawki, gdy odebrał.
- Yyym. Dokładnie to nie jestem pewien, ale jak się dowiem to dam ci znać!- odpowiedział jeszcze nie do końca trzeźwy.
- Ja pierdziele! Styles! Miałeś tu być z jakieś 15 minut temu!- krzyczałam do słuchawki, nie zwracając uwagi na przestraszonych chłopaków patrzących na mnie.
- Ops! Zapomniałem!- ten zbok coraz bardziej mnie denerwował.
- Ops? Masz tylko tyle do powiedzenia?!- miałam już dosyć.
- My już wyjeżdżamy. Ty masz przyjechać do domu, wytrzeźwieć i potem dołączyć do nas. Widzę cię u wujka Lou jutro, czy tego chcesz czy nie!- wydarłam się i zakończyłam rozmowę. Schowałam telefon i szybkim krokiem poszłam do samochodu. Wsiadłam szubko do auta i powiedziałam wkurzona:
- No dalej! Jedziemy!- zawołałam do chłopaków, biegnących w stronę auta.
- A co z Harrym?- zapytał Niall.
- Dołączy do nas jutro, a teraz jeśli nie chcecie stać w korku, zabierajcie swoje tyłki do auta i jedziemy!- powiedziałam, wkładając słuchawki do uszu, by nie tyle posłuchać muzyki, co odciąć się od wszystkich i ich pytań związanych z loczkiem. Mam po prostu dosyć tego zidiociałego zboczeńca. Rozumiem, że musiało go to zaboleć gdy zobaczył Jul przytulającą się do Joshuy, ale przecież July nie była jego dziewczyną, bo oczywiście wstydził jej się wyznać to co do niej czuje. Rozumiecie? Harry! Wstydził się powiedzieć coś dziewczynie! Tak, TEN Harry. Znany na całym świecie podrywacz! Naprawdę już nic z tego nie rozumiem… Mam ochotę go zatłuc, ale pewnie i tak jak go zobaczę to pierwsze co zrobię to go przytulę, a dopiero potem go zatłukę. Tak to jest, gdy jedno przypadkowe spotkanie powoduje, że teraz mam 5 braci. No cóż to po prostu przeznaczenie… Heh, jestem ciekawa jakby wyglądało moje życie, gdybym akurat nie spotkała wtedy Louisa. Nie poznałabym słynnego One Direction i nie zaprzyjaźniłabym się z nimi, oraz nie byłabym z Niallem, czego teraz nie potrafię sobie wyobrazić. Wiem, że często mam z nimi kłopoty i często zachowują się jakby mieli po 5 lat, ale właśnie to w nich uwielbiam. Mimo tej całej sławy, koncertów itp. nadal są normalnymi, jak na nich, chłopakami. Czasami nawet są bardziej normalni niż ludzie, których znałam wcześniej… Spotkało mnie szczęście, ale boję się, że na nich nie zasługuję.


~Niall~
                Melody siedziała, słuchając muzyki i wpatrując się w widoki za oknem. Musiała być naprawdę wkurzona… Szczerze to mnie też Harry zdenerwował. Zachował się jak kompletny palant! No, ale cóż Styles taki jest. Rozejrzałem się po busie. Zayn spał z dziwną miną, a Nat chichocząc robiła mu zdjęcia telefonem. Lou z Van się przekomarzali, co chwilę wybuchając śmiechem. Liam prowadził, rozmawiając o czymś z Danielle. July siedziała odwrócona od wszystkich i patrzyła przez okno lub spała, ale nie jestem pewien, bo nie widziałem jej twarzy. Przysunąłem się do Mel i uśmiechnąłem się do niej. Odwzajemniła go i przytuliła się do mnie. Pocałowałem ją w czubek głowy, zamknąłem oczy i po chwili zasnąłem.

‘’ ‘’ ‘’ ‘’ ‘’ ‘’ ‘’ ‘’ ‘’ ‘’ ‘’ ‘’
                - Zróbmy postóóóóój!!- usłyszałem głos Tomlinsona.
- Nie! Przecież był jakieś 15 minut temu- powiedział spokojnie Liam.
- No, ale ja teraz chcę postój!- Lou zawołał jak małe dziecko.
- Nie!- Daddy coraz bardziej się denerwował.
- No, ale ja muszę siusiu!!!- powiedział Tommo wykręcając nogi.
- Trzeba było iść wcześniej- mruknął Zayn.
- No, ale wtedy mi się nie chciało…- odpowiedział Loui, podskakując.
- To po co kupiłeś sobie super-hiper-mega napój?!- zapytała Dan, patrząc na szatyna.
- Nooo, bo mi się pić chciało, a to była taka świetna okazja i w ogóle…- Boo Bear uśmiechnął się.
- Tak, wiemy. Tylko 1,99 £ za 5 litrów. Powtarzałeś to chyba z jakieś pół godziny- Mel przewróciła oczami.
- No wiem…. Był świetny!- niebieskooki wyszczerzył się.
- Widziałem, wypiłeś go chyba w 3 minuty!- powiedział Zayn.
- Dobra… To zrobimy ten postój? Proszę, proszę, proszę, proszę! Wystarczą jakieś krzaki, czy coś w tym stylu- błagał Louis.
- No dobra- powiedział Liam, skręcając.
- Masz 10 minut…- Liam odwrócił się, żeby spojrzeć na Lou, ale jego już nie było.

15 minut później

               - Gdzie on jest? Miał być w aucie 5 minut temu. Ile można sikać?- powiedział wkurzony Liam, rozglądając się.
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!- usłyszałem krzyk. Nagle z krzaków wyskoczył Loui z opuszczonymi do kolan spodniami i z przerażoną miną.
- Uciekajcie!!! Aaaaaaaaaa!!!- darł się wskakując do auta.
- Ale co się stało?- zapytałem zdziwiony.
- TO się stało!- szatyn wskazał na krzaki przed sobą, skąd po chwili wyłonił się wielki niedźwiedź!
- O w mordę!- krzyknąłem.
-AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!- ryknęli wszyscy chórem.
- Liam, jedź!!!- wydarła się z przerażeniem Jul.
- Nie musisz mi tego 2 razy powtarzać!- Payne wrzucił bieg i wcisnął gaz do dechy.
- AAAAAAA! ON NAS GONI!!- darł się przerażony Lou.
- Jedź szybciej!- krzyknąłem do kierowcy, gdy zauważyłem, że nie przyśpieszamy.
- Staram się, ale tu jest ograniczenie do 80!- odpowiedział wkurzony.
- Pieprzyć ograniczenie! Chyba życie ci nie miłe człowieku!!!- wydarł się Tommo.
- Dan zrób coś! Niedźwiedź za chwilę nas dogoni!!!- piszczał przerażony Zayn.
- Staram się!- odpowiedziała i docisnęła gaz. Samochód przyśpieszył i zostawiliśmy ogromnego niedźwiedzia z tyłu. Gdy już byliśmy w bezpiecznej odległości i wszyscy się uspokoili, spojrzałem na Lou.
- Co ty tam do cholery robiłeś, że niedźwiedź zaczął cię gonić?!?- zapytałem wkurzony.
- Niedźwiedzica…- poprawił mnie.
- Co?
- To była niedźwiedzica- powtórzył Louis, wzruszając ramionami.
- Jeden pies… A skąd ty to w ogóle wiesz?? Znowu naoglądałeś się Animal Planet, czy co?!?- miałem ochotę go udusić, gdyby nie Melody, która nadal kurczowo się mnie trzymała. Chyba jeszcze nie doszła do siebie.
- Dobra, uspokójcie się wreszcie. Lou opowiedz co się stało- poprosił Liam.
- No więc goniła mnie NIEDŹWIEDZICA- powiedział, akcentując ostatnie słowo i patrząc na mnie wymownie.
- Dobra, to wiemy, ale co było wcześniej?- zapytała Jul.
- No więc, wstałem, poszedłem do łazienki, ubrałem się, zjadłem ciastka na śniadanie…- Tomlinson zaczął wyliczać.
- Później, po tym jak poszedłeś się odlać w krzaki!- powiedział znudzony już Zayn.
- Zjadłeś ciastka? MOJE ciastka?!- Melody zabijała wzrokiem szatyna.
- Chyba tak, sorry- uśmiechnął się przepraszająco.
- Zdecydujcie się wreszcie co mam wam opowiedzieć- Loui przewrócił oczami.
- Gadaj!!- krzyknęliśmy wspólnie.
- Dobra, już dobra! A więc, to było tak… Poszedłem w krzaki, bo wypiłem super-hiper-mega napój po okazyjnej cenie 1,99 £ za 5 litrów. Po tym, gdy załatwiłem co trzeba, zauważyłem, że coś się rusza w krzakach obok mnie, a że jestem niesamowitym i odważnym odkrywcą, sprawdziłem to. Okazało się, że to mały niedźwiadek, który zaplątał się w jakieś plącze, więc pomogłem mu. Misiek był tak mi wdzięczny, że chciał się za mną pobawić w berka. Zacząłem go gonić, aż wreszcie go złapałem, co się chyba mu nie spodobało, bo zaczął ryczeć, czy piszczeć. Nie potrafię tego do końca określić. Chciałem go uspokoić, ale nie wiedziałem jak. Jednak po chwili sprawa sama się rozwiązała, bo mały się uspokoił, a nawet zaczął wesoło pomrukiwać. Myślałem, że udało mi się go rozweselić, ale okazało się, że był szczęśliwy z innego powodu, który stał za mną. Usłyszałem sapnięcie, więc odwróciłem się. Za mną stała wielka, ogromna niedźwiedzica. Patrzyła to na mnie to na niedźwiedziątko w moich ramionach, więc uznałem, że to jego mama. Nie powiem, przestraszyłem się. Odłożyłem małego delikatnie na ziemię, a potem zacząłem się wycofywać, jednak Mamie Niedźwiedź to się nie spodobało i zaczęła mnie gonić. Resztę już znacie- Boo Bear zakończył swoją opowieść, a nas wszystkich kompletnie zatkało.
- Co sobie myślałeś, gdy goniłeś za małym niedźwiadkiem?!- zapytał z niedowierzaniem Zayn.
- Myślałem, że miś zaprowadzi mnie do magicznej krainy, jak ten z reklamy Lubisiów, lub jak Kubuś z soku…- powiedział zwieszając głowę.
- Ale to są reklamy!! Takie coś jest kompletnie w twoim stylu- pokręciłem głową z rezygnacją.
- Dobra, co się stało, to się teraz nie odstanie. Najważniejsze, że nikomu nic nie jest i możemy ruszać dalej w drogę- uspokoił wszystkich Liam i powoli ruszył dalej drogą.
- Czekaj stój!- nagle zawołał Louis. Liam nagle zahamował.
- Co się stało?- zapytał przerażony.
- Nic tylko znowu musze siusiu- uśmiechnął się Lou, a reszta westchnęła, nie mając już sił.
- Lou, wiesz, że cię kocham jak rodzonego brata, ale czasami mam ochotę cię udusić- powiedziała Mel.
- Wiem, wiem. Dajcie mi 5 minut!- zawołał i już go nie było. Na szczęście wrócił po wyznaczonym czasie i ruszyliśmy w dalszą drogę.
‘’ ‘’ ‘’ ‘’ ‘’ ‘’ ‘’ ‘’ ‘’ ‘’ ‘’ ‘’ ‘’
      Będąc tyle czasu w samochodzie, wszystkim zacznie doskwierać nuda. Każdy radzi sobie z nią inaczej… Lou i Van grają w „Kto pierwszy mrugnie”(trzeba przyznać są nieźli, siedzą już tak z 20 minut). Liam i Dan rozmawiają o czymś, zbytnio nie wiem o czym, ale mniejsza.
Zayn znów śpi. Boże, Śpiąca Królewna się znalazła. Nat rozmawia z Jul i próbuje ją jakoś rozśmieszyć, ale zbytnio jej się nie udaje. Melody drzemie ze słuchawkami w uszach, opierając się na moim ramieniu, a ja? Ja rozmyślam… o przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Zastanawiam się jak nasza paczka będzie wyglądać za 10-15 lat. Czy nadal będziemy razem? Czy każdy pójdzie w swoją stronę? Nie mam pojęcia, ale na razie trzymamy się razem i jesteśmy szczęśliwi. I tylko to się liczy. Ciekawe co się dzieje z Harrym. Mam nadzieję, że wreszcie się ogarnął i jest już w drodze, by do nas dołączyć. Musiało mu tak odbić? Dobrze rozumiem, że źle się poczuł widząc Jul z jej kolegą, ale przecież Hazza jeszcze nie powiedział jej co do niej czuje, więc July zachowała się normalnie. Próbuję zrozumieć Loczka, ale zaczyna już mnie od tego głowa boleć. Au! No nic, jego nie da się ogarnąć. Najlepiej by było gdyby szybko do nas dołączył wytłumaczył wszystko Jul i będzie wspaniale! Coś mi się wydaje, że to nie będzie ostatnie słowo Harrego. Nagle poczułem się zmęczony. Chyba zdrzemną się chwilkę, ale tylko chwileczkę. Przytulając Melody, zasnąłem.

~Louis~
               - Przegrasz!- powiedziała Vans, wpatrując się we mnie bez mrugnięcia okiem. Nawet dobrze jej szło, nie mrugała już od jakiś 15 sekund? Chyba tak. Jest 3:3, czyli ta rozgrywka była ostateczną. Nie wiedziałem, że potrafi tak długo nie mrugać, jest całkiem niezła, ale ja jestem lepszy!
- Właśnie patrzysz na mistrza tej gry, więc nie łudź się dziewczynko!- uśmiechnąłem się zawadiacko.
- Ach tak?- Vanessa spojrzała na mnie z dziwnym uśmieszkiem na twarzy. Coś knuła, tylko co? Zaczynam się bać. Co ona kombinuje? Hmmm… Ale i tak się tego nie dowiem. Wpatrywałem się w nią w skupieniu, gdy nagle przysunęła się bliżej i wyszeptała:
- Louis nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy jakie piękne masz oczy…- wpatrywała się we mnie, lekko zawstydzona. To mnie totalnie ścięło z nóg. Zapominając o grze, zamrugałem nagle zaskoczony.
- Ale co…?- nie mogłem wydobyć z siebie słowa, a chciałem jej tyle powiedzieć! Że odkąd ją zobaczyłem mój świat stał się lepszy, że nikt nie potrafi mnie tak rozśmieszyć jak ona. Ale oczywiście zapomniałem języka w gębie (tak, takie rzeczy zdarzają się nawet mnie) i gapiłem się na nią otępiały.
-Ha! Widzisz mówiłam, że wygram!- blondynka zaczęła się śmiać i odtańczyła swój taniec zwycięstwa. Teraz już całkiem ogłupiałem.
- Ale jak?! Nie mogę w to uwierzyć! Wykiwałaś mnie!- nie mogłem uwierzyć w to, co przed chwilą się stało. Rzuciłem się na nią i zacząłem ją łaskotać za karę.
- Lou! Proszę nie! Przestań! Proszę!- krzyczała między wybuchami śmiechu. Wykręcała się i śmiała pod wpływem moich łaskotek. Zbliżyłem się do niej.
- Poddajesz się?- zapytałem i uśmiechnąłem się z wyższością.
- Tak, tak poddaję…- powiedziała, nie mogąc złapać tchu. Znów wpatrywaliśmy się sobie w oczy. Vans zarumieniła się słodko i hipnotyzowała mnie swoim wzrokiem.
- Powiedz mi jedno… Czy to prawda co powiedziałaś przed chwilą?- zapytałem już poważnie, nadal się w nią wpatrując.
- Louis ja…- zaczęła.
- No dobra ludziska! Jesteśmy na miejscu!- przerwał jej Liam. Wszyscy krzyknęli z radości i zaczęli wychodzić. Vanessa też. Szansa przepadła. Nie dowiem się czy mówiła prawdę, czy tylko się zgrywała. Będzie mnie to teraz męczyć. Czy ona czuje do mnie to samo, co ja do niej? Ehh… Muszę się postarać, abyśmy zostali sami. Wtedy porozmawiam z nią i spróbuję powiedzieć jej to, co czuję do niej. Tylko żeby taka szansa się znalazła i żebym nie stchórzył. Westchnąwszy wysiadłem z samochodu, mrużąc oczy.




                    Heeeeej :D Nie będę sie usprawiedliwiać, dlaczego tak długo nie dodawałam nowych rozdziałów. Po za tym, kto by chciał to wiedzieć? Najważniejsze,  że dodałam i nadal prowadzę tego bloga, bez względu na wszystko ;) 


czwartek, 7 marca 2013

Rozdział 20


~July~

           Szłam do sklepu z Harrym, który podskakiwał zadowolony jak małe dziecko.
- Idziemy po żelki! Po żelki! Moje kochane żelki!- wołał wyszczerzony.
- Ty i te twoje żelki… Nigdy się nie rozstajecie co nie?- popatrzyłam na niego.
- Nigdy, jesteśmy sobie przeznaczeni… I nigdy bym ich nie zdradził z żelkami z innej firmy- powiedział rozmarzony. Zachichotałam, jak zwykle musi coś przeinaczyć.
- A słyszałam co innego…- spojrzałam na niego podejrzliwie.
- Co?! Przepraszam cię jestem laską z klasą!- powiedział zdziwiony, zarzucając swoją grzywą jak dziewczyna. Zaśmiałam się głośno.
- To co, może jak kupimy te żelki to skoczymy na zakupy?- zapytałam, biorąc go pod ramię.
- Hmmm… Chętnie, ale tylko do bieliźnianego- uśmiechnął się zawadiacko.
- Ty zbereźniku!- powiedziałam ze śmiechem, uderzając go w ramię.
- No co! Mam jeszcze w sobie coś z faceta no!- wyszczerzył się.
- Och proszę! Ty i facet! Jestem bardziej męska od ciebie- zaczęłam się z niego nabijać.
- Że co?- spojrzał na mnie z pod byka.
- Dobrze słyszałeś- wytknęłam język.
- Niech ci będzie, ale niektórych rzeczy nie da się podrobić…- powiedział, wskazując z wyszczerzem na pewną część ciała, która występuje tylko  u chłopców…
- Weź przestań już… A poza tym zapomniałeś o zabiegu zmiany płci- powiedziałam.
- No dobra jest taki zabieg, ale co z tego? Rodzisz się albo facetem, albo dziewczyną i tyle- powiedział, nie znając sprzeciwu.
- Skończmy ten temat, bo już mam dość twoich sprośnych tekstów- powiedziałam, pokazując mu język.
- Niech ci będzie, ale to bardzo ważny temat- wzruszył ramionami z uśmiechem. Zaśmiałam się.
- Dla ciebie szczególnie- powiedziałam.
- A żebyś wiedziała- wypchnął dumnie pierś.
- Jesteś nie możliwy…- pokręciłam głową.
- Ale chyba za to mnie lubisz co nie?- poruszał zabawnie brwiami.
- No oczywiście- poczochrałam mu czuprynę.
- My tu tak gadu, gadu a już jesteśmy przed sklepem- powiedział Styles, zacierając ręce.
- Rzeczywiście…- zdziwiłam się, z  nim czas tak szybko leci… Mogę z nim gadać godzinami, o ile nie zmęczy mnie swoimi ukochanymi zboczonymi tekstami, ale nawet to już mi tak bardzo nie przeszkadza.
- To idziemy po żelki!!!- zawył i weszliśmy do sklepu. Hazza manewrując między półkami z produktami, śpieszył do działu ze słodyczami. Szedł tak szybko, że po chwili go zgubiłam… To nic, za chwilę go znajdę. O ile się nie mylę za tym zakrętem jest dział ze słod…
- Au!- wpadłam na kogoś, przewracając się.
- Nic ci nie jest?- usłyszałam znajomy głos.
- Wszystko ok, tylko trochę mnie głowa boli- złapałam się za głowę i spojrzałam na chłopaka… O mało zawału nie dostałam!
- Joshy?- spojrzałam na starego przyjaciela ze szkoły.
- July? Skąd się tutaj wzięłaś?- zapytał z uśmiechem.
- Przyjechałam z dziewczynami na wakacje… Ja cie! Jak się dawno nie widzieliśmy!- zawołałam i rzuciłam mu się na szyję ze śmiechem. Josh odwzajemnił mój uścisk.
- A co tu się dzieje?- usłyszałam nagle, głos Stylesa.
- O hej!- powiedziałam, odsuwając się od chłopaka.
- Jul czy to przypadkiem nie ten z One Direction? Jak on miał? Larry? Garry?- Josh się zastanawiał.
- Harry Styles. Cześć! A ty jesteś?- zapytał z dziwnym błyskiem w oczach.
- Joshua Stohl- blondyn podał rękę loczkowi, ale ten nie podał swojej.
- July jak mniemam mieliśmy coś kupić- wymamrotał Harry. Co mu jest? Dlaczego jest taki wkurzony?
- Już idę… Joshy musimy się kiedyś spotkać i pogadać. Chcę się dowiedzieć co robiłeś po tym jak wyprowadziłeś się z rodzicami- uśmiechnęłam się do niego.
- Oczywiście! Wymieńmy się numerami, a potem się jakoś zdzwonimy…- wyszczerzył się, podając mi numer.
- To trzymaj się!- zawołałam i jeszcze raz uściskałam przyjaciela.
- Do zobaczenia!- zawołał i poszedł do kasy. Poszłam do Harrego. Stał przed półkami ze słodyczami i mamrotał coś wkurzony, szukając swoich żelek.
- Jestem! Ey! Co to miało być? Zachować się nie umiesz?- spojrzałam na niego zdenerwowana.
- Kto to był?- spytał wkurzony.
- Stary przyjaciel, a co? Już ze znajomymi nie mogę pogadać?- spojrzałam na niego z wyrzutem.
- Nie!- wydarł się, złapał paczkę żelek i pobiegł do kasy.
- Co tu się dzieje do cholery?- powiedziałam do siebie, kręcąc z niedowierzaniem głową. Poszłam do kasy, ale go już tam nie było…
- To chyba jakieś kpiny…- powiedziałam i zadzwoniłam do Hazzy, ale nie odbierał.
- Tak chcesz pogrywać? Spoko, i tak mam cię w dupie!- powiedziałam do automatycznej sekretarki. Skłamałam… Harry jest dla mnie kimś ważnym, i to bardzo. Co mu odbiło? Nigdy nie zrozumiem tego chłopaka. Zawiedziona, ledwo powstrzymująca się od łez poszłam do domu Mel.               


~Niall~

         Siedzieliśmy u Mel w salonie zastanawiając się dlaczego nie ma jeszcze July i Harrego. Po chwili usłyszeliśmy zamykające się drzwi, a raczej zatrzaskujące się z hukiem. Do salonu wparowała wkurzona Jul.
- Gdzie Harrey?- zapytał Louis.
- Nie wiem i mam to gdzieś!- warknęła.
- Co się stało?- zapytałem.
- Nie mam pojęcia… Poszliśmy do sklepu, fajnie się nam gadało, gdy zgubiłam go między półkami i spotkałam Joshue, przywitaliśmy się i gadaliśmy chwilę i umówiliśmy na spotkanie, to później loczek zaczął się dziwnie zachowywać, a później mnie zwyzywał i uciekł- Jul mówiła tak szybko, że ledwo rozumiałem słowa.
- Że kogo? Joshue?- zapytał Liam.
- To wszystko wyjaśnia…- powiedział zamyślony Tommo.
- Joshy tutaj?- powiedziały dziewczyny.
- No tak! Spotkałam go w sklepie- powiedziała przejęta szatynka.
- Ale kim jest ten Joshua?-  zapytał Zayn.
- Starym przyjacielem, który się wyprowadził a nasz kontakt się urwał…- wytłumaczyła Jul.
- Powiedz mi jedno? Jak się przywitaliście? I czy Harry to widział?- zapytał Liam.
- No jak się przywitaliśmy? Jak przyjaciele… Uściskaliśmy się. Tak widział jak się witaliśmy- odpowiedziała.
- A czy Hazza wie, że wy tylko się przyjaźnicie? Powiedziałaś mu?- zapytał Lou.
- Nie chyba nie…- powiedziała, zastanawiając się przez chwilę.
- No widzisz... On tak ma, że jak kogoś polubi, to później boi się, że go straci. Więc gdy zobaczył cię z Joshua poczuł zazdrość, bo wcześniej nie widział cię z innymi znajomymi- wytłumaczyłem jej.
- Ale przecież ile razy gadałam z wami, a nie robił tak- stwierdziła July.
- Ale nas zna już dłuuuugo i wie, że byśmy mu cię nie zabrali- wzruszył ramionami Zayn.
- Tak czy siak nigdy go nie zrozumiem…- szatynka zasmuciła się i poszła do swojego pokoju. Oj Hazza coś ty znowu narobił…
- Dlaczego oni tak sobie życie komplikują??- zastanawiałem się na głos.
- Wiesz z własnego doświadczenia, że powiedzieć komuś „Jesteś dla mnie ważny” lub po prostu „ Kocham cię” nie jest takie proste…- powiedział Liam.
- Tak masz rację…- zgodziłem się z nim, zerkając na Melody, która się do mnie uśmiechnęła. Przytuliłem ją mocniej do siebie.
- Trzeba zadzwonić do Harrego- powiedział Zayn.
- Ja to zrobię- powiedział Lou i wyciągnął telefon.
- Halo! Harry? Nic nie słyszę! Musimy pogadać! Gdzie ty w ogóle jesteś? W clubie? Jakim znowu clubie? Ey! Tylko się nie rozłączaj! Nie rozłączaj się słyszysz? Halo? HAAAALOOOO!- Boo Bear darł się do słuchawki.
- Nie no, nie wierzę. Ten idiota się rozłączył…- Tomlinson pokręcił z rezygnacją głową.
- Co się stało? Gdzie on jest?- Mel zaczęła go wypytywać.
- W jakimś clubie. Powiedział, że nie długo wróci- odpowiedział szybko Louis. Zauważyłem, że szatyn próbuje mi coś powiedzieć na migi. Spojrzałem na zegarek.
- Wiecie co, chyba już czas na to abyśmy zaczęli się pakować do samochodu- powiedziałem, nie odrywając wzroku od Pana Marchewki.
- Niall ma rację… Liam i Zayn pomóżcie dziewczynom znieść ich bagaże na dół, a ja z blondasem zrobimy miejsce w bagażniku- powiedział Lou, wypychając już mnie na zewnątrz. Gdy już byliśmy sami spojrzałem na niego poważnie i zapytałem…
- On szybko nie wróci, prawda?-
- Tak… Był tam duży hałas, ale udało mi się usłyszeć jak Harry mówił, że nie da już więcej szansy, aby jakaś dziewczyna bawiła się jego uczuciami, a później usłyszałem jakiś dziewczęcy śmiech- szatyn był załamany.
- Nie jest dobrze… Musimy coś wymyśleć, żeby powiedzieć Jul, że Harry nie pojedzie z nami na wieś- zacząłem się zastanawiać.
- Na razie udawajmy, że pojedzie z nami, a później coś wymyślimy. Może jeszcze Hazza do nas dołączy- Lou nadal wierzył w swojego przyjaciela.
- Miejmy nadzieję- powiedziałem i zabraliśmy się za szykowanie miejsca na bagaże dziewczyn. Louis wierzy w Stylesa, ja już mam z tym mały problem, ale to zawsze Tommo był największym optymistą.
Zobaczymy jeszcze… Może lokers jeszcze nas zaskoczy, ale coś przeczuwam, że to nie będzie miłe zaskoczenie…

                                           ~Melody~
        Gdy chłopacy byli zajęci bagażami, zaciągnęłam July do szafy na płaszcze, aby wyciągnąć od niej więcej informacji na temat Joshuy.
- Powiedz mi, jak Joshy się ma teraz?- zapytałam niecierpliwie.
- Wiesz, za dużo nie gadaliśmy… Mówił, że jakoś sobie radzi i, że nie jest tak źle- odpowiedziała szatynka.
- Mhm. A jak teraz wygląda?  Zmienił się trochę?- spojrzałam na nią zaciekawiona.
- Taaak, nie poznałabym go gdybym na niego nie wpadła… Jest wyższy i bardziej wysportowany niż 2 lata temu- dziewczyna wymieniła.
- Aha- widzę, że ona się nim nie interesuje, czyli wychodzi na to, że to Joshy musiał coś zrobić, że Hazza tak zareagował. Problem w tym co zrobił… Ale nie można zapomnieć o tym, że Harry jest zazdrosny o July, bo bardzo by chciał z nią być, ale oczywiście jej tego nie powie, czego całkowicie nie rozumiem, bo przecież to Styles. Ten sam, który ugania się za wszystkim co ma cycki i jest płci przeciwnej. Tyle razy go widziałam, jak bajeruje jakąś dziewczynę, a do Jul ma problem normalnie się odezwać. Ehhh… Miejmy nadzieję, że lokers niedługo wróci i się pogodzą. Muszę wykombinować, jak sprawić, by „przypadkiem” zostali sami, aby wreszcie szczerze pogadać. Może Nat i Vans mi pomogą. Damy radę, a nasz wyjazd świetnie się do tego nadaje.
- To wszystko? Czy coś jeszcze chcesz wiedzieć? Bo wiesz trochę tu duszno jakbyś nie zauważyła…- niebieskooka wskazała na pomieszczenie. Miało tak z około 2x2 metry, ale to nie miało znaczenia… No może trochę, bo jakiś parasol wbijał mi się w żebra.. Au! Mam nadzieję, że nie będzie po tym siniaka, ale znając moje szczęście… O czym to ja? Aha już wiem, miałam odpowiedzieć Jul.
- Tak, to chyba już wszystko, ale niech pani nie wyjeżdża z miasta- spojrzałam na nią poważnie. Po chwili się zaśmiałyśmy. Wychodząc z szafy natknęłyśmy się na Zayna, który zaskoczony patrzył pytającym wzrokiem to na nas, to na szafę.
- A co wy… tam?- zapytał, a po chwili uśmiechnął się lubieżnie.
- Zayn! Na pewno nie to o czym myślisz- spojrzałam surowo na niego.
- Pomarzyć już nie można??- podniósł oczy ku górze.
- Przy mnie o takich rzeczach?? Nie- skwitowałam i zanim Malik zdążył się odgryźć byłam już na zewnątrz, w drodze do auta, przy którym Niall i Lou próbowali spakować resztę walizek.
- No mówiłem ci, że ta duża musi iść na dół, a ta niebieska na wierzch!
- Tak się nie uda, bo zielona się nie zmieści!- głupole kłóciły się.
- Chłopaki- zawołałam.
- Ale gdy zrobimy tak jak ty chcesz to gdzie wsadzimy tą czerwoną torbę?!- nadal się sprzeczali, nie zauważając mnie.
- Chłopaki- próbowałam dalej.
- Włożymy ją na tylne siedzenie samochodu!
- Ale tam będą siedzieć dziewczyny!!
- DEBILE!!!- wydarłam się, a oni wreszcie spojrzeli na mnie.
- Mel! Długo tu stoisz?- blondasek od razu podszedł do mnie i się przytulił.
- Wystarczająco długo- powiedziałam, spoglądając na walizki.
- Nie potraficie sobie poradzić?- wskazałam na bagaże wysypujące się z bagażnika.
- To wszystko przez niego!- powiedzieli chórem, wskazując na siebie wzajemnie. Uśmiechnęłam się. Moje głupole!
- Zaraz wam pokażę, jak to się robi- i zabrałam się do roboty. Po kilku minutach wszystko było włożone do bagażnika. Chłopacy stali i spoglądali głupio to na mnie to na zapakowany bagażnik.
- Widzicie? Trochę techniki i się gubicie- zaśmiałam się.
- Oj tam oj tam!- zawołał Louis, uśmiechając się. Niall spojrzał na zegarek.
- Chyba powinniśmy się powoli zbierać… Co nie Lou?- spojrzał na szatyna, a on przytaknął. Ruszyliśmy zawołać resztę paczki do auta.
- A co z Harrym?- zapytałam. Chłopacy stanęli jak wryci i z paniką w oczach spoglądali co chwila na siebie. Coś tutaj kombinują…
- Gadać mi o co chodzi- spojrzałam pytająco na nich, ale oni milczą.
- Mówcie, bo inaczej będę zmuszona do innych metod, aby wyciągnąć od was te informacje- powiedziałam groźnym tonem.
- No, bo…- zaczął Nialler.
- Bo chodzi o to, że…- mówił Tommo.
- Że Harry chyba z nami nie pojedzie- skończył Horan, patrząc na czubki swoich trampek.
- Że co?!?- krzyknęłam, ale po chwili umilkłam, rozejrzałam się czy ktoś mnie nie usłyszał i wyciągnęłam za uszy chłopaków za dom, gdzie nikt nas nie usłyszy.
- Ale jak to nie pojedzie?!?!- pisnęłam po chwili zdenerwowana.
- No jak dzwonił to powiedział, że nie pojedzie…- powiedział blondyn.
- Naprawdę tak powiedział?- nadal nie mogłam uwierzyć.
- Dokładnie to powiedział, że nie da już więcej szansy, aby jakaś dziewczyna bawiła się jego uczuciami- powiedział załamany Louis.
- I co my teraz zrobimy?!?! Jak Jul się o tym dowie to chyba wpadnie w depresję!- powiedziałam zdesperowana.
- Spróbujcie do niego jeszcze raz zadzwonić i namówić go, żeby jednak przyjechał- powiedziałam.
- Albo lepiej ja to zrobię- wyciągnęłam szybko telefon i wybrałam numer Stylesa. Po 3-4 sygnałach loczek odebrał.
- Haaaalooo?- przeciągnął głos w słuchawce. Super był pijany! Jeszcze tego brakowało.
- Hej mówi Mel. Chciałam cię o coś zapytać- zaczęłam.
- O heeeej Meeloody! Mooojaa wspaniałaa przyjaciółkoo!- lokers darł się niewyraźnie do słuchawki. Wkurzyłam się.
- Zamknij twarz!- krzyknęłam. Hazza się uspokoił.
- Teraz lepiej… Mam ci coś do powiedzenia
- Zamieeeniam się w słuuch- przeciągnął.
- Tak więc… Masz wziąć dupę w troki i przyjechać do domu, natychmiast!- powiedziałam stanowczo.
- Aleee tu jest taaaak faaaaaaaaaajnie!- zawołał, w tle było słychać rozbijające się szkło i śmiech. Nie jest sam… To nie dobrze.
- Z kim tam jesteś?- starałam się mówić normalnie.
- Z kumplaaaamii! I dzieeewczynaaami!- zawył szczęśliwy.
- Harry! Proszę! Wróć do domu!- poprosiłam go.
- Ale dlaczeeeeego? Skoro tu mi dobrzee- zapytał.
- Bo ja ciebie o to proszę! Martwię się o ciebie! Harey!- błagałam.
- Hmmm… Naprawdę się o mnie martwisz?- powiedział już trzeźwiej.
- Tak! Przecież wiesz, że kocham cię jak własnego brata!- byłam bliska płaczu.
- Ja ciebie też kocham! Dobrze wrócę, ale na razie nie pojadę na wieś…- powiedział.
- Ehh… No dobrze, ale najważniejsze, że wrócisz!!- ucieszyłam się.
- Będę tak za 20 min
- Dobrze, poczekam za tobą. Papa!- przesłałam mu buziaka.
- Cześć!- usłyszałam śmiech lokersa, a potem się rozłączyłam.
            Wreszcie zaczyna się coś układać! Nie długo będzie tak jak wcześniej, a może i nawet lepiej. Najważniejsze, żeby Hazza wrócił do domu, a potem przyjechał na farmę kuzynki Louisa. Gdy się tam zjawi, zacznę moją operację pogodzenia ze sobą jego i Jul. Chcę, aby byli ze mną szczęśliwi, bo pasują do siebie jak ulał. Po za tym widać, że ich do siebie ciągnie. Prędzej czy później będą razem. Wierzę w to i zawsze będę! To musi się udać!



            Hey! Wreszcie udało mi się coś sklecić;) Przepraszam za to, że tak długo, ale nie było kiedy... Miłego czytania! A i pamiętajcie o zasadzie 10 komentarzy!;D A, mam do was pytanie. Jak zauważyliście na stronie głównej pojawiła się zakładka niespodzianka! Tylko jest mały problem... Nie wiem co tam wstawić! xD Chciałabym, abyście w swoich komentarzach wypisywali propozycje na to, co by tam się mogło pojawić. Z góry dziękuję! ;)

niedziela, 30 grudnia 2012

Rozdział 19


~Jacqueline~

         Nie mogę się doczekać, aż mój kuzynek przyjedzie! Jak dawno go nie widziałam. Stęskniłam się, ale rozumiem, że ten wieczny dzieciak jest teraz sławny i co chwilę gdzieś wyjeżdża na koncerty. Choć oglądam każdy jego występ w TV, to i tak chcę wreszcie rozczochrać mu tą brązową czuprynę!
        Otworzyłam oczy, czując, że wydarzy się coś ciekawego. Potarłam je i spojrzałam na zegarek… 11 rano. No chyba kogoś powaliło! Przecież to jeszcze blady świt! Jęknęłam, powoli wstając z łóżka. Wzięłam ciuchy i poszłam do łazienki ogarnąć się. Gdy wróciłam do pokoju zauważyłam, że ktoś do mnie dzwoni na skaypie. Usiadłam przy komputerze i odebrałam.
- Kto mnie zmusza do wstawania o tak wczesnej porze?- wymamrotałam, patrząc nieprzytomnie na ekran monitora.
- No chyba nic nie masz do tego, że twój najukochańszy kuzynek do ciebie zadzwoni- usłyszałam znajomy głos.
- Loluś!- krzyknęłam uradowana.
- Tak, tak ja ciebie też- szatyn wyszczerzył się do kamerki.
- Co tam u ciebie? Jak tam ostatni koncert? Kiedy wpadniesz? Stęskniłam się… Gertruda też!- zasypywałam go pytaniami.
- Spoko. Było świetnie, poznałem wspaniałych ludzi… A co do odwiedzin mam pewien pomysł…- zaświeciły mu się oczy. Doskonale wiedziałam co to oznacza.
- Przyjeżdżaj kiedy chcesz i z kim chcesz- wyszczerzyłam się.
- Dobrze to co ty na to żebym wpadł do ciebie z chłopakami, Mel, Jul, Nat, Van i Dan?- popatrzył na mnie błagalnie.
- Hmmm… Czy mogę sugerować, że jedna z nich jest szczególna?- spojrzałam na niego z pod przymrużonych powiek.
- Nieee… To tylko przyjaciółki!- chłopak zmieszał się odrobinę.
- Oj widzę Loluś, że mnie tutaj kłamiesz, która to?- spojrzałam na niego uważnie.
- Nie powiem
- Niech zgadnę… Czy to może być Van?- przyjrzałam się mu, a on zarumienił się.
- Aha! Wiedziałam! Loluś się zakochał! Loluś się zakochał!- darłam się.
- No dobra już przestań, bo jeszcze cię ktoś usłyszy- był wyraźnie zawstydzony.
- Ok. To kiedy wpadniesz i kiedy będę mogła ją poznać?- spytałam. Lou się zastanawiał.
- Hmmm… Około jutrzejszego popołudnia, może być?- zaproponował.
- Mi pasuje. Powiem tylko rodzicom i wszystko będzie gotowe na wasz przyjazd. Ale Gertruda się ucieszy!- byłam w wyraźnie dobrym humorze.
- Taaa…- uśmiechnął się, wspominając. Nagle usłyszałam za sobą otwierające się drzwi. Odwróciłam się a przede mną stał Gertruda.
- Gertruda! Jak ty tu wlazłeś?! Przecież to 2 piętro, a schody są wąskie!- krzyknęłam zdziwiona.
- Jack? Co się stało?- Louis zapytał lekko zaniepokojony.
- Wszystko ok, tylko Gertruda stoi teraz w moim pokoju… Muszę kończyć widzimy się jutro. Paa Loluś!- wyszczerzyłam się i wyłączyłam rozmowę. Teraz czekała mnie ciężka robota, bo trzeba Gertrudę znieść na dół… Ehh. Boże dlaczego nie mogłeś mnie powstrzymać? Gdy byłam mała wymyśliłam sobie, że zamiast psa chcę takie wielkie bydle! Ale i tak kocham tego wielkiego, fajtłapowatego zwierzaka!


~Niall~

          Wybiegłem za Mel na zewnątrz. Po chwili stanąłem, nie wiedząc gdzie pobiegła… Ale Hazzie się udało. Czasami mam ochotę uszkodzić mu tą buźkę za niewyparzony język… Grrr! Wróciłem wkurzony do domu, mając nadzieję, że Melody nie długo wróci.
- I co?- Lou spojrzał na mnie zaniepokojony. Pokręciłem przecząco głową.
- Widzisz do czego doprowadza ten twój głupi niewyparzony język?- szatyn wydarł się na loczka. Pierwszy raz widzę żeby Louis był tak wkurzony na Harrego.
- Przepraszam! Po prostu nie panowałem nad sobą i powiedziałem to, co mi ślina na język przytoczyła, nie myśląc nad tym co robię…- Styles był bardzo smutny.
- No dobra, ale musisz to powiedzieć Mel a nie nam…- powiedział Zayn.
- Mam nadzieję, że wróci i wam wszystko wybaczy, bo to nie wasza wina. Ja wam wszystko opowiedziałam o przeszłości Mel…- Vans była bliska płaczu, a Louis od razu podszedł do niej i ją przytulił.
- Nie obwiniaj się… Chciałaś dobrze, a to my chcieliśmy się dowiedzieć dlaczego Mel przyjechała tutaj- pocieszał ją.
        Opuściłem salon, nie mogąc znieść tego smutku i poszedłem do pokoju Mel, a z niego na taras… Musiałem sam dokładnie przemyśleć całą tą sytuację i zastanowić się gdzie mogłaby pójść Mel. Pewnie gdzieś, gdzie będzie mogła być sama. Zauważyłem, że gdy ją coś gryzie lub ktoś ją zrani potrzebuje samotności by wszystko przemyśleć. Heh… Uśmiechnąłem się smutno. Jak wiele nas łączy, wydawać by się mogło, że jesteśmy dla siebie stworzeni, ale trzeba przyznać, że rozumiemy się znakomicie, nawet wtedy gdy nie wypowiemy ani jednego słowa. Dlatego jestem pewien, że Melody wróci, choć nie wiem czy wybaczy nam to, co zrobiliśmy. Cały czas mam przed oczami jej twarz… A jej oczy gdy na mnie spojrzała były pełne nienawiści i ogromnego smutku. Przecież miałem ją chronić! A znów ją tylko ranię!!! Mam ochotę skoczyć z tarasu i coś sobie zrobić by tylko nie móc już więcej jej krzywdzić. Lecz bym ją znów skrzywdził, tak samo jak siebie. Serce by mi chyba pękło, gdybym nie mógł już więcej spotykać się z Mel. Codziennie tęskniłbym za jej uśmiechem, oczami, coraz mocniej. Nie potrafię wytrzymać bez niej chociaż przez godzinę, a co dopiero gdyby Melody miała wyjechać.                                                      Przyznam się szczerze, że uzależniłem się od niej… Czy to w ogóle jest możliwe? Wygląda na to, że jak najbardziej tak. Ehh… To do czego ona potrafi mnie doprowadzić, wydaję się niemożliwe, a jednak jest to dla mnie realne. Jestem całkowicie rozbity. Muszę się teraz skupić na odnalezieniu Mel i porozmawianiu z nią na temat jej rodziny i jej problemów z pieniędzmi. Po prostu muszę to zrobić, bo czuję, że gdy tego nie zrobię to ona mi nie wybaczy i odejdzie ode mnie… Gdzie ona mogłaby pójść? Może zadzwonię do niej? Jeśli odbierze to mógłbym z nią pogadać. Mam nadzieję, że zdążę przed naszym wyjazdem na wieś, bo chce alby Melody pojechała ze mną, bo miałem nadzieję, że ten wyjazd nas jeszcze bardziej do siebie zbliży. Nadzieja… Jak bardzo łatwo potrafi być zgubna, ale też umiera ostatnia. Powoli zaczyna się ściemniać i na zewnątrz robi się coraz zimniej. Muszę ją odnaleźć!
        Pobiegłem do swojego pokoju po telefon. Zauważyłem, że na ekranie widnieje wiadomość… Otworzyłem ją i przeczytałem bardzo uważnie…
 „ Wiem, że to pewnie ty chciałeś się dowiedzieć dlaczego tutaj przyjechałam… Nie winię cię  za to, ale nadal mnie to boli, że zamiast po prostu porozmawiać ze mną, wolałeś dopytywać się moich przyjaciółek… Musiałam uciec, bo chciałam to wszystko przemyśleć. Nie winię Hazzy. Proszę przekaż mu ode mnie, że mu nawet dziękuję, bo dzięki niemu otwarły mi się oczy i mogę spojrzeć na swoją przeszłość pod innym kątem i zastanowić się wreszcie, co męczyło mnie od dawna, co też zauważyłeś, co mam dalej zrobić i jak mam pomóc swoim rodzicom, by nie cierpieli  tak bardzo za mój błąd. Chcę na razie pobyć trochę sama… No może nie koniecznie całkowicie sama, bo chcę żebyś do mnie przyszedł i wsparł mnie… Jestem w pobliskim lesie, na łące, którą bardzo łatwo znaleźć. Tam będę czekała za tobą i proszę przyjdź sam, bo teraz potrzebuję wyłącznie ciebie. No i może jakiegoś koca, bo robi się tutaj strasznie zimno…
                                                                                                        Kocham Cię
                                                                                                            Melody”.
        Poszedłem bez wahania do pokoju Harrego. Siedział zrozpaczony na łóżku, a obok niego siedziała Jul próbując jakoś go pocieszyć i zważając na jej minę, siebie odrobinę też.
- Jul mogłabyś zostawić nas na moment?- poprosiłem spokojnie.
- Dobrze- kiwnęła głową i wyszła bez słowa.
- Mam do ciebie wiadomość…- zacząłem.
- Ale ja naprawdę nie chciałem jej tego powiedzieć- chłopak był zdruzgotany, bliski płaczu.
- Nie chciałem jej skrzywdzić…- schował twarz w dłoniach, szlochając.
- Wiem, Melody też wie, że przenigdy byś jej umyślnie nie skrzywdził. Dlatego kazała mi coś przekazać- powiedziałem, patrząc uważnie na niego. Spojrzał mi w oczy ze smutkiem. Zamiast mu wszystko mówić i tłumaczyć, wyciągnąłem komórkę z kieszeni i pokazałem mu wiadomość od Melody. Chłopak otworzył szeroko oczy i zaczął szybko czytać tekst.
- Pójdziesz do niej?- zapytał, oddając mi telefon.
- Tak, właśnie się zbieram- powiedziałem.
- A czy mógłbym z tobą?- zapytał, wstając gwałtownie z łóżka.
- Nie. Sam przeczytałeś, że mam przyjść sam, ale spróbuję z nią porozmawiać i na pewno uda mi się przyprowadzić Melody do domu- uśmiechnąłem się ciepło, a on odwzajemnił mój uśmiech.
- To w takim razie uszykuję się, aby ją przeprosić!- powiedział stanowczym tonem.
- Ale przecież nie musisz, ona w cale nie jest na ciebie zła- zacząłem, ale przerwałem gdy zobaczyłem upór w jego oczach.
- Ehh no dobrze… Tylko nie kombinuj za bardzo- mrugnąłem do niego i odwróciłem się by wyjść, jednak coś sobie przypomniałem i dodałem po chwili.
- Kryj mnie, jak by co poszedłem się przejść, jeśli reszta się dowie, że idę do niej to będą chcieli iść ze mną, albo co gorsza zaczną mnie śledzić...- popatrzyłem na niego z przerażeniem w oczach, znając jak im wychodzi to „śledzenie”. Hazza się wyszczerzył, wreszcie udało mi się go rozweselić.
- Masz rację. Szczególnie Lou byłby do tego zdolny- zaśmiał się cicho.
- Dobrze, nie wydam cię- obiecał, a ja ruszyłem w kierunku wyjścia.
Na szczęście wszyscy siedzieli w swoich pokojach, przez co nie musiałem się tłumaczyć dokąd idę.
         Gdy wyszedłem na zewnątrz od razu ruszyłem w wyznaczonym przez Mel kierunku. Przedzierałem się przez gąszcz i gałęzie. O mało co bym się nie zabił o wystający korzeń, ale w końcu wyszedłem na otwartą przestrzeń. Mel siedziała na jej środku, gdzie najwięcej padało promieni słonecznych. O dziwo, pogoda się poprawiła, choć na to nie wskazywało, było przyjemnie ciepło. Słońce chowało się za horyzontem. To miejsce było przepiękne... Szatynka zauważyła mnie po chwili i uśmiechnęła się do mnie pocieszająco.
- Jestem, możemy w takim razie pogadać jak chciałaś… I mam koc! Choć pewnie teraz się nie przyda…- powiedziałem, trzymając koc w ręku. Mel wskazała miejsce obok siebie, gdzie po chwili usiadłem, wcześniej rozkładając koc dla nas obojga. Miałem nadzieję, że już wszystko sobie przemyślała i wreszcie w jej głowie zapanuje spokój i porządek.


                                    ~Melody~
   
        Niall usiadł obok mnie patrząc na mnie wyczekująco. Odwróciłam wzrok od zachodu słońca i spojrzałam mu w oczy.
- Więc? Co będziemy tutaj robić?- zapytał.
- Na razie będziesz słuchał tego co mam ci do powiedzenia…- zaczęłam.
- Przecież wiem co powiesz… Rozpoczniesz od tego, że nie jesteś na nas zła, ale trochę nami zawiedziona, bo zamiast pogadać z tobą sami próbowaliśmy się dowiedzieć czegoś o tobie, co było złe. I teraz o tym dobrze wiem i chłopacy też. Zamiast po prostu szczerze z tobą pogadać robiliśmy wszystko na własną rękę. A ja zamiast być z tobą i cię wspierać gdy uciekłaś to stałem jak baran i nic nie zrobiłem, kompletnie nic…- słowa wylewały się z niego strumieniami. Schował twarz w dłonie. Nastała cisza, która ciągnęła się w nieskończoność.
- Przez ten czas, w którym jesteśmy razem dobrze mnie poznałeś, skoro wiesz co chcę ci powiedzieć…- zdjęłam ręce z jego twarzy i uśmiechnęłam się do niego ciepło.
- Może to śmieszne, ale wydaje mi się, że cię już dobrze znałem jeszcze przed naszym spotkaniem…- powiedział cicho, mając nadzieję, że tego nie usłyszę. Mylił się jednak.
- Co ma znaczyć, że znałeś mnie zanim mnie poznałeś?- popatrzyłam na niego zaciekawiona.
- Noooo, bo tak jakby mi się śniłaś czy coś…- spojrzał na mnie zawstydzony, a ja patrzyłam na niego zdziwiona przez chwilę…
- Czyli ty też miałeś ten dziwny sen…- wypaliłam, rumieniąc się.
- Ale jak to, ty też??- był zszokowany.
- Tak też mi się śniłeś… Ale czy w tym śnie wpadliśmy na siebie?- spojrzałam na blondyna.
- Tak i była w tle taka melodia… Szkoda, że nie wziąłem gitary to bym ci pokazał- zaczął, ale mu przerwałam.
- Nic nie szkodzi, bo ja też słyszałam tą melodię- powiedziałam i zanuciłam ją. O dziwo w ogóle się nie wstydziłam.
- Tak, to właśnie ta melodia, a nawiasem mówiąc masz niesamowity głos- uśmiechnął się do mnie, a ja się zarumieniłam.
- Tylko tak mówisz…- powiedziałam, nie wierząc w jego słowa.
- Mówię prawdę. Już wcześniej tak uważałem, gdy śpiewałaś ze mną i chłopakami w studiu. Liam, Zay, Lou, Hazza i ja uważamy, że powinnaś pokazać jaki masz wspaniały talent- popatrzył na mnie poważnie.
- Powinnaś pokazać go światu. Gdybym tylko znał kogoś sławnego…- popatrzył na mnie, a ja spojrzałam na niego  wymownie.
- Zaraz… Przecież ja jestem sławny!- zawołał, uderzając się w czoło. Zaczęłam się śmiać.
- Moja głupota coraz bardziej mnie przeraża, ale jak mówiłem wcześniej powinnaś ujawnić swój talent- spojrzał mi w oczy.
- Może masz rację… Ale na razie nie chcę o tym myśleć. Chcę tylko wrócić do domu, wypić gorące kakao i siedzieć ze wszystkimi- powiedziałam, przytulając się do Horana.
- Czyli już wszystko ok?- spojrzał na mnie.
- Tak. I przepraszam za moje fochy, ale jak już się dowiedziałeś miałam mętlik w głowie- powiedziałam ze smutną miną. Pocałował czubek mojej głowy i powiedział…
- Nie myśl o tym tylko, tak jak powiedziałaś, chodźmy do domu i wypijmy kakao- uśmiechnął się. Wstaliśmy i ruszyliśmy w kierunku domu.






Następnego dnia

                                          ~Louis~

         Obudziłem się podekscytowany i pełen energii, ponieważ dzisiaj jedziemy do Jacqueline! Będzie świetnie! Wstałem i popędziłem do łazienki przebrać się, potem pobiegłem na dół, na śniadanie, które przygotował Liam. Kochany Daddy! Wszedłem do kuchni gdzie już wszyscy byli, rozmawiali i wygłupiali się w najlepsze… A właśnie! Wczoraj wieczorem Niall zniknął i zastanawialiśmy się gdzie poszedł. Hazza powiedział, że poszedł na spacer. Ale okazało się, że poszedł po Melody. Gdy wrócili do domu wszyscy się pogodzili i oczywiście było przytulanie i płacz…. Ale oczywiście to dziewczyny płakały nie ja. Jestem na to za męski.
Lou nie kłam, tylko ty tam płakałeś i nikt inny!
No dobra, przyznaję się, to ja… Ale skąd się wziął ten głos?? Hmmm… A, pewnie to sumienie czy jakieś tam ustrojstwo. Ale nie ważne.
- Cześć Marcheweczko!- zawołała Mel i wszyscy jej wtórowali.
- Hej wam! Co na śniadanie?- popatrzyłem na Liama.
- Płatki i mleko, a co?- spojrzał na mnie.
- Toś się nie wysilił. Miałem nadzieję, że chociaż jakieś tosty będą albo naleśniki…- straciłem zapał.
- Jak masz ochotę na tosty to sobie zrób. Ale jak będziesz robił to mi też możesz zrobić ze 2 lub 3 ewentualnie 10- wyszczerzył się Niall znad swojej miski, przepraszam MISY, albo raczej WAZONU z płatkami.
- Nie zrobię ci tostów, bo sam ich nie chcę- powiedziałem i zabrałem się za swoje płatki.
- A tak w ogóle to jak przygotowania na wycieczkę na wieś??- popatrzyłem na nich zaciekawiony.
- Noo, po śniadaniu wszyscy idziemy się pakować- powiedział Zayn.
- Tylko proszę cię Niall, weź jakieś ubrania, a nie samo jedzenie- spojrzałem na Horana.
- No ale przez drogę będę głodny, a po za tym skąd mam wiedzieć czy tam będzie sklep, no bo to w końcu farma…- blondynek zaczął się zawzięcie tłumaczyć.
- A pamiętasz jak ostatnio wsadziłeś do walizki lody i o nich zapomniałeś? I co się z nimi później stało??- Liam popatrzył na niego srogim wzrokiem. A ja z chłopakami spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo.
- Och no dobra niech wam będzie… Ale i tak coś wezmę na drogę- powiedział zacierając ręce.
- Dobra, ale niech to będą jakieś ciastka lub batoniki i nic innego. A, i przy okazji, jest tam sklep- powiedziałem.
- Żadnych lodów- powiedział Hazza, patrząc uważnie na Nialla.
- Żadnych- obiecał blondynek.
- O co chodzi z tymi lodami?- spytała zaciekawiona Vanessa.
- Nie chcesz wiedzieć- powiedziałem, krzywiąc się.
- To zbyt okropna i obrzydliwa sprawa- wytłumaczył loczek.
- Dobrze, w takim razie wolę nie pytać- powiedziała, odłożyła naczynia do zmywarki i poszła do swojego pokoju spakować się jak przypuszczam.
         Gdy wszyscy już zjedli, posprzątaliśmy po sobie i poszliśmy po swoje rzeczy aby się spakować. A zapomniałem też dodać, że ja z chłopakami już przywieźliśmy spakowane ciuchy ze swojego domu, zaoszczędzając trochę czasu. Teraz siedzieliśmy oglądając moje ulubione kreskówki, czekając aż dziewczyny się spakują. Trwało to chyba z 2 godziny, ale gdy się spakowały mogliśmy pójść na spacer do parku i po długich błaganiach Mel i Nialla na lody. Dzień zapowiadał się świetnie. Słońce prażyło, ale bez przesady tak w sam raz, czyli pogoda idealna. Gdy już wszyscy zjedliśmy swoje lody, a to trochę trwało, no bo wiadomo Nailer, poszliśmy do naszego domu, ponieważ Pan Jaki Ja Jestem Piękny zapomniał swojej ulubionej suszarki do włosów.
- Ey właśnie mamy w domu wszystko co nam potrzebne na wycieczkę?- zapytał Liam.
- Hmmm… Wczoraj nie kupiliśmy żelek Hazzy, bo sklep był nieczynny- przypomniała Danielle.
- Żżże co?- loczek się wkurzył.
- Spokojnie Harry, tylko spokojnie..- powiedział Niall, próbując go uspokoić.
- Jak mam być spokojny, skoro nie ma moich ukochanych żelek? To nie fair!- zaczął się wydzierać, jak małe dziecko.
- Uspokój się mały bachorze! Co za problem pójść do sklepu i je sobie kupić??- warknął wkurzony Zayn.
- No właśnie! Choć Harry pójdę z tobą i kupimy tyle żelek ile będziesz chciał…- uśmiechnęła się Jul.
- To w takim razie widzimy się u Mel w domu…- powiedział wyszczerzony lokowaty, biorąc July pod ramię. Po chwili zniknęli w podskokach za rogiem ulicy. Nigdy nie zrozumiem humorów Stylesa…
- No to idziemy do mnie- powiedziała Mel. Powoli ruszyliśmy w tym kierunku, gdy Horan się odezwał.
- Zjadłbym coś…- pomasował się po brzuchu.
- Nie no znowu?- jęknął Liam.
- Masz coś do mojego apetytu?- blondasek stanął przed Paynem napinając się, co wyglądało zabawnie, bo Liam jest od niego o co najmniej pół głowy wyższy i bardziej umięśniony.
- Nie no skądże znowu…- powiedział Daddy, unosząc ręce w obronnym geście.
- To dobrze… Ale i tak bym ci nic nie zrobił, bo cię kocham stary!- wydarł się Niall i objął go ramieniem, co wyglądało jeszcze śmieszniej, bo blondasek musiał stanąć na palcach i właśnie w tym momencie nie wytrzymałem i zacząłem tarzać się ze śmiechu, nie tylko mnie to rozbawiło, bo reszta też się śmiała, ale tylko ja leżałem na chodniku i śmiałem się w niebogłosy.
- Ey! Louis, co ci jest?- zapytał Liam, zdziwiony. A ja nadal się śmiałem, jednak głupawka szybko minęła i wstałem gwałtownie, mówiąc…
- Wszystko w porządku tatuśku, idziemy w końcu do Mel czy nie?- zapytałem w poważną miną. Teraz to już całkiem zbiłem wszystkich z tropu.
-Lou na pewno nic ci nie jest? Może pojedziemy do lekarza sprawdzić czy z twoją główką wszystko ok?- Zayn spojrzał na mnie z uśmieszkiem na twarzy.
- Oj dajcie spokój! Głupawki nigdy nie dostaliście?- spojrzałem na nich błagalnie.
- Tak, ale nigdy na środku ulicy wśród tylu ludzi…- powiedziała Van, pokazując na przyglądającym się nam przechodniom. Podszedłem do niej i objąłem ją ramieniem.
- Trzymaj się mnie, a takie akcje będą cię spotykać często…- powiedziałem, poruszając zabawnie brwiami. Dziewczyna zaśmiała się.
- A właśnie miałem się pytać, czy ktoś zrobił im zdjęcia? Muszę to mieć u siebie w telefonie…- wyszczerzyłem się, patrząc na każdego po kolei.
- No oczywiście… Mam nawet filmik- Zayn wyciągnął telefon i przesłał mi pliki, które chciałem.
- Ey! To wy to nagraliście? No ey!- zawołał zdziwiony Niall.
- Na przecież jak nie można by było tego nie nagrać? Walka byczka i kurczakiem..- zaśmiał się cicho Malik.
- No widzisz! Kurczakiem! Na twoim miejscu bym się wkurzył i nie dał się tak przezywać- Horan poklepał pocieszająco zdziwionego Liama. A my wszyscy znów w śmiech. W takich świetnych humorach wróciliśmy do domu cioci Mel.





            No i o to rozdział 19! ;D Udało mi się wreszcie coś napisać... Następny przyjdzie łatwiej, przynajmniej mam taką nadzieję ;) Jak zwykle proszę o 10 komentarzy ;) A i jak wam się podoba nowy wygląd bloga?;D

sobota, 10 listopada 2012

Rozdział 18


~Niall~



   Biegłem za Melody, która starała się uniknąć kontaktu z brukselkami.
- Zaraz cię dorwę i wtedy zjesz te przepyszne warzywo!- powiedziałem, machając nad głową jarzyną.
- Nigdy! Po moim trupie!- odparła Mel z uśmiechem na twarzy. Zaczynałem się coraz bardziej męczyć tym bieganiem po całym domu, ale był jeden plus… A mianowicie, ona też się męczyła. Kiedy już nie dawała rady i leżała z zadyszką na ziemi, ja ostatkiem sił podszedłem do niej i z złowrogim uśmiechem zapytałem…
- Głodna?- podniosłem brew, poruszając warzywem.
- Nie! Proszę!- wyszeptała, nie mając wystarczająco sił by normalnie odpowiedzieć.
- A co dostanę w zamian?- popatrzyłem na nią, wyczekując odpowiedzi. Szatynka chwilę się zastanawiała.
- Hmmm… Może chcesz marchewkę?- zapytała.
- Nie… Ja nie Louis żeby cały czas chrupać marchew- pokręciłem przecząco głową z uśmiechem na twarzy.
- No to co chcesz?- popatrzyła na mnie z lekkim przerażeniem w oczach.
- Przecież to oczywiste! Wiesz bardzo dobrze czego chcę…- poruszałem flirciarko brwiami.
- Nieee? Nie wiem czego chcesz- powiedziała, udając głupią.
- To jasne jak słońce, że chcę całusa- pokazałem jej język, a ona się uśmiechnęła.
- A co jeśli go nie dostaniesz?- droczyła się ze mną.
- To przygotuj się na brukselkę!- zaśmiałem się złowieszczo.
- W takim razie nie mam wyboru…- westchnęła i mnie pocałowała. Nie wiem jak ona to robi, ale za każdym razem gdy się całujemy kręci mi się w głowie i chcę jeszcze… Mel jest niesamowita. Jak ja się cieszę, że jesteśmy razem, ale chciałbym gdzieś z nią pojechać. Na jakąś wycieczkę albo coś. Muszę pogadać z chłopakami, może oni też będą się na to pisać i gdzieś pojedziemy. Ale tym zajmę się później.
- Co robimy?- zapytałem, wstając z ziemi.
- Hmmm… Nie mam pojęcia, może coś reszta wymyśli- powiedziała Melody.
- Ja osobiście bym coś zjadł…- poklepałem się po brzuchu, czując znajome ssanie.
- Oj ty żarłoku ty- Mel popatrzyła na mnie z uśmiechem.
- Ale twój?- popatrzyłem na nią z niewinną minką.
- Oczywiście kocie- szatynka uśmiechnęła się jeszcze szerzej i pocałowała mnie w kącik ust. Poszliśmy do kuchni gdzie cała nasza paczka siedziała jeszcze zajadając śniadanie. Wszyscy oprócz Louisa…
- Gdzie Boo Bear?- zapytała Mel.
- Powiedział, że musi coś sprawdzić na kompie i, że za chwilę wróci- odpowiedziała Vanessa, zajadając kanapkę. Ukradkiem usiadłem obok niej i zwinąłem jej jedną.
- No ej!- zawołała.
- Nie fefkadzaj mi fedy jem…- powiedziałem z pełną buzią.
- Jesteś mi winny kanapkę… Ty żarłoku jeden-  Vans wytknęła mnie palcem, mrużąc oczy.
- No ok, niech ci będzie, ale później- mrugnąłem do niej.
- Ehh… Niech ci będzie, ale pozwalam ci na to tylko dlatego, że jesteś z moim Meluś- uśmiechnęła się szeroko, wypowiadając ostatnie słowa.
- Tak, tak ja ciebie też..- zawołała Mel zza lodówki, w której szukała jakiegoś soku. Wszyscy siedzieliśmy, powolnie przeżuwając kanapki gdy nagle Lou wbiegł do kuchni z wyszczerzem na twarzy.
- Mam dla was świetną wiadomość!- Loui skakał jak królik, który zjadł za dużo marchewek, choć u niego może to być nie możliwe. Przedawkowuje marchewki, a później mu odwala na maxa, ale za to go uwielbiamy, za to, że jest takim świrem.
- O co chodzi? Kupiłeś 3 marchewki w cenie jednej czy co?- zapytał znudzony Zayn.
- Skąd wiedziałeś?- szatyn spojrzał na niego zdziwiony- Ale nie o to chodzi… Jedziemy na wycieczkę!!- wydarł się uradowany.
- Ale gdzie?-  zapytała Jul, zaciekawiona jego słowami.
- Na wieś, do mojej rodziny!- Louis zaczął tańczyć jakieś wygibasy, które pewnie miały oznaczać jego radość.
- Ale wszystko ustalone? Z menagerem też?- zapytał Liam.
- Tak tatuśku wszystko ustalone, nie musisz się martwić- merchewkożerca machnął ręką i popatrzył na nas.
-No ale dlaczego się nie cieszycie? – popatrzył na nas smutny.
- Bo nadal jesteśmy w szoku…- odpowiedziała mu Nat.
- Ale czemu?- zapytał, jak 5-latek.
- Bo nie możemy uwierzyć, że ty coś zorganizowałeś… I to sam!- powiedział Harry, za co dostał od Lou po głowie.
- No ała mówiłem prawdę- powiedział loczek, masując obolałe miejsce.
- Tak wszystko załatwiłem. Samiuteńki- Louis wypiął dumnie pierś, a my zaczęliśmy wiwatować i skakać z radości.
- Jedziemy na wycieczkę! Wycieczka! Wycieczka! Yeah!- darliśmy się w niebogłosy.
- Ale co tu się dzieje?- zapytała ciocia Mel, wchodząc zaspana do kuchni.
- Jedziemy na wycieczkę!- wydarł się Lou, ale nagle spoważniał.
- Droga Beth… Czy możemy zabrać dziewczyny by nam towarzyszyły podczas wycieczki na wieś do mojej rodziny, która trwać będzie około 10 dni. Obiecuję, że dziewczyny będą pod dobrą opieką i włos im z głowy nie spadnie- powiedział Louis, przykładając rękę do piersi.
- Czyli, że mam wolny dom na 10 dni, bez żadnych krzyków i wyścigów po korytarzach?- Beth popatrzyła na niego zamyślona.
- Tak- potwierdził, patrząc zagubiony na dziewczyny, a one tylko wzruszyły ramionami, szczerząc się do siebie.
- W taki razie zgadzam się- powiedziała i uścisnęła mu dłoń.
- Jupi!!- wykrzykiwały dziewczyny.
- Lou kochamy cię!!!- wydarły się i wskoczyły na biednego Boo Beara.
- Jauć!- powiedział Hazza, krzywiąc się na widok przygniecionego Tomlinsona.
- Z jednej strony zazdroszczę Lou tego, że dziewczyny tak na niego lecą, ale z drugiej to nie chciałbym być zgnieciony przez 4 dziewczyny…- loczek skrzywił się jeszcze bardziej. Od razu płeć piękna spojrzała na niego z pod byka.
- Czy ty przypadkiem nie sugerujesz, że jesteśmy grube?- zapytała najmniejsza z nich wszystkich, oburzona Jul.
- Nie skądże znowu- Styles podniósł ręce w obronnym geście.
- No mam nadzieję- wytknęła go Nat.
- No to jak już emocje zastały opanowane, to chciałbym wiedzieć kiedy wyjeżdżamy?- zapytał Liam.
- Hmmm… Spakujemy się, zrobimy szybkie zakupy, droga będzie trwała…- wyliczał po cichu Lou.
  - Myślę, że tak gdzieś około jutra popołudniu?- popatrzył na nas, z wyczekującą miną.
- Może być. Ok. Powinno mi pasować- usłyszał odpowiedzi.
- To wszystko ustalone… Muszę tylko powiadomić moją ciotkę, kiedy przyjedziemy i będzie świetnie!- zawołał, i wszyscy razem poszli do salonu.
- Nuuudzi mi się. Co robimy?- zawył Harold, siadając na kanapie.
- Jakieś pomysły?- zapytałem.
- Hmmm… Może pogramy na konsoli? Pogoda nie jest dzisiaj za ciekawa na spacer czy coś w tym stylu…- zaproponowała Mel.
- Spoko… To jak się dzielimy? Dziewczyny kontra chłopacy?- zapytał Zayn.
- Ok, ale pamiętajcie z nami nie wygracie- powiedziała, pewna siebie Vans.
- Tsaa i co może jeszcze frytki do tego?- powiedział kpiąco mulat.
- Ale, żeby później nie było, że oszukiwałyśmy…- Melody wzruszyła ramionami.
- Nic takiego się nie stanie, bo przegracie!- wydarł się Lou. Gra rozpoczęła się. Na pierwszy odstrzał poszedł Hazz i Jul. Walka była wyrównana, gdy nagle bohaterka July odskoczyła i skoczyła w górę, wykonała salto i z całą swoją siłą uderzyła z głowę postaci Harrego. Chłopak był tak zaskoczony, że tylko patrzył z otwartą buzią na ekran, na którym widniał napis „Game over”.
- A-a-a-a-ale jak to?- jąkał się zdziwiony Styles.
- N-n-n-n-normalnie- przedrzeźniała go Jul.
- Nie martw się to dopiero pierwsza runda… Kto następny?- zapytał Loui, pocieszając loczka.
- To może teraz Nat i Zayn?- zaproponowałem.
- Spoko- powiedzieli chórem i zajęli miejsca przy konsoli. Znów walka była  wyrównana, ale w pewnym momencie Zayn zaczął wygrywać… Gdy Zayn miał dokonać ostatecznego uderzenia, Mel zawołała do niego…
- Zayn! Twoja fryzura!- krzyknęła.
- Co jest z nią nie tak?- powiedział i od razu pobiegł do lustra. Nataly wykorzystała szansę i pokonała swojego rywala. Z okrzykiem radości dziewczyny przybiły sobie piątkę.
- Ey! To nie fair! Tak nie można!- oburzył się Harry.
- My tak możemy! Bo jesteśmy słabsze…- July wytknęła język. Harry usiadł na kanapie robiąc nadąsaną minę.
- Szczerze to nie było fair- powiedziałem do Mel. A ona zrobiła skruszoną minę.
- No dobra… Zrobimy tak. Jedna para nie będzie musiała grać i jedna wygrana automatycznie przechodzi do chłopaków czyli mamy teraz 2:2. Może tak być?- zapytała patrząc na wszystkich.
- Ok, ale kto nie będzie grał?- zapytał Louis.
- To może ja i Danielle? My tak czy siak właśnie mieliśmy wam powiedzieć, że chcieliśmy wyjść, bo potrzebujemy kilku rzeczy na wyjazd…- uśmiechnął się Payne.
- No dobra… Ale jeśli możecie to może zrobicie ogólne zakupy na jutro?- zapytałem.
- No spoko, tylko zróbcie listę zakupów- powiedział i zaczął razem z Danielle szykować się do wyjścia. Po 5 minutach lista była gotowa, ale nie obeszło się bez marchewek, żelek i nutelli, które było dla niektórych bardzo potrzebne.
- Dobra to gramy dalej?- zapytałem.
 - Ok, ale bez oszukiwania- uprzedził nas Harry. Tym razem grali Vans i Lou. Grali chyba z 15 minut, co chwilę się przepychając, śmiejąc się i komentując swoje ruchy. Wreszcie wygrała Vans. Teraz przyszła kolej na mnie i Mel. Ustawiliśmy się na miejscach, mierząc się wzrokiem.


~Melody~



    Mierzyliśmy się wzrokiem, jak bokserzy przed walką. Lecz po chwili zaczęliśmy się rozśmieszać. Byłam popłakana ze śmiechu, widząc miny Nialla.
- Ty świrze ty!- zaśmiałam się.
- Dobra, skończycie już? Ja chcę w końcu dowiedzieć się kto wygra- powiedział Harold ze znudzoną miną. Zaczęliśmy grę. Ostatnia runda, wszyscy patrzyli na nasze ruchy z napięciem, a ja z Niallerem, śmialiśmy się w najlepsze… Nasze pozy przy graniu były obłędne. Pierwszą rundę wygrałam ja, za co dostałam wiwat od dziewczyn, a blondasek wyzywanie od chłopaków. Drugą rundę wygrał Horan, więc na razie był remis… W czasie trzeciej dawałam z siebie wszystko. Nagle blondas zawołał…
- Czas! Potrzebuję czasu! Żądam o przerwę!- zawył.
- Ok.. Niech ci będzie- spauzowałam grę i popatrzyłam na niego wyczekująco. Niall w jednej chwili zniknął za drzwiami kuchni, a w drugiej już był z powrotem, trzymając w ręce czekoladę.
- To wszystko głodomorze?- zapytałam, śmiejąc się.
- Tak. Yyyy… Jeszcze nie- powiedział, podchodząc do mnie.
- Co byś chciał?- spojrzałam na niego, podnosząc jedną brew.
- Chciałem się zapytać, czy wynik tej gry nic nie zmieni w naszych stosunkach…- powiedział całkiem poważnie, czym mnie całkiem zatkał. Nie wiedziałam co powiedzieć, tylko stałam tak przed nim patrząc na niego osłupiale.
- No nie, a miałoby coś zmienić?- spojrzałam na niego zaciekawiona.
- Nie, tak tylko pytam… Ostatnio też trochę dziwnie się zachowujesz, ale musiało mi się coś zdawać…- chłopak wzruszył ramionami, patrząc na mnie uważnie. O Jpdl! Czyżby on coś wiedział o mojej przeszłości? Chyba nie, przecież nikomu  o tym nie mówiłam po za dziewczynami, ale one by nie wygadały… Nie są takie.
- Mhm…- powiedziałam- To wszystko?- zapytałam, starając się zachować normalnie.
- Nie… A uścisk na szczęście?- popatrzył na mnie z niewinną minką.
- Niall…- zaczęłam, a on nadal się tak na mnie patrzył.
- Ale... Ehh na dobrze- poddałam się, wiedząc, że on tak może godzinami. Podeszłam do niego i go przytuliłam. Niall odwzajemnił uścisk w wielkim wyszczerzem. Staliśmy tak przez chwilę, aż wpadłam na pewien pomysł. Chodziło o już otwartą czekoladę, którą chłopak cały czas trzyma w ręce tuż przy mojej twarzy… Uśmiechnęłam się złowieszczo i ugryzłam wielki kawałek słodkości. Blondas był zaskoczony.
- No Ey!- zawołał oburzony.
- Mniam…- oblizałam resztkę czekolady z ust, a potem szeroko się uśmiechnęłam.
- Osz ty! Jak mogłaś zjeść moją czekoladę?!- Horan się wkurzył.
- Normalnie, a po za tym to masz tam jeszcze kawałek- wzruszyłam ramionami.
- To nawet nie jest jedno kostka! Pożałujesz tego!- wytknął mnie palcem i z zawziętą miną złapał pada od konsoli.
- Koniec przerwy!- zawołał i włączył grę, musiałam szybko wziąć swojego pada, bo blondyn już szykował się do pierwszego ataku. Byłam zaskoczona, zaciekłością z jaką Niall atakował moją postać, ale odpierałam za każdym razem ciosy.
- Niall wygra!- usłyszałam głos Harrego.
- Nie prawda! Nie widzisz jak Mel odpiera jego atak?- powiedziała, zdenerwowana Jul.
- Zakład, że Nialler wygra?- loczek zapytał szatynkę.
- A o co?- July spojrzała na niego zacięcie.
- Jeśli Niall wygra będziesz musiała zrobić wszystko o co cię poproszę- powiedział Styles.
- A jeśli Mel wygra, będziesz musiał zrobić to samo tylko, że dla mnie- dziewczyna wyciągnęła rękę w stronę lokatego.
- Zgoda!- powiedział i złożyli sobie uścisk dłoni, który Lou przeciął. Teraz Jul zaczęła tak mnie dopingować, że nie słyszałam własnych myśli. Po prostu darła mi się do ucha.
- Teraz! W górę! No mówię, że w dół! Obrona! Obrona! Broń się! Mel! Co ty robisz?- krzyczała. Coraz bardziej mnie wkurzała, przez co nie potrafiłam się skupić na grze.
- Jul zamknij tą swoją japę, bo inaczej prze…- i nie zdążyłam dokończyć, bo usłyszałam tylko znany dźwięk i na ekranie wyświetlał się napis: „ Player Niall won! Player Mel lose!”.
- …gram. Ja pierdolę!- mruknęłam upuszczając pada na ziemię. Spojrzałam wkurzona na July.
- Ups!- pisnęła podnosząc ręce w obronnym geście. Chłopaki zaczęli wiwatować. Darli się, skakali. A na końcu podnieśli blondasa i zaczęli go podrzucać…
- Niall! Niall! Niall!- darli się, że chyba w każdym zakamarku tego domu było ich słychać.
- Masz kurna swoją obronę!- spojrzałam morderczym wzrokiem na July, która patrzyła na mnie jak małe dziecko, które coś zbroiło. Coraz bardziej wkurzała mnie ta sytuacja…
-Wy-gra-li-śmy! Jesteśmy mistrzami!- darli się chłopacy w niebogłosy.
- Uprzedzałem was, że jesteśmy lepsi!- powiedział Hazza z kpiącym uśmieszkiem.
- A spadaj psycholu!- odgryzłam mu się.
- Ach tak? Nie umiemy przegrywać? Co? Luzerka!- zaczął się ze mną kłócić.
- Ja?! No chyba cię pojebało… Nikt nie potrafi tak przegrywać jak ja… Tylko nie luzerka pedale!- coraz bardziej mnie wkurzał.
- Pedale? Kretynka!
- Idiota!
- Przychlast!
- Idź marnuj powietrze gdzie indziej pierdolnięty debilu!- wydarłam się, w tym momencie wszyscy skupili na nas swoją uwagę.
- Weź się ogarnij… To, że masz problemy w rodzinie nie znaczy, że możesz wyżywać się na mnie!- Harry wykrzyczał mi w twarz i dopiero po czasie zdał sobie sprawę co powiedział. W tym momencie nie wytrzymałam… Oczy zaszły mi łzami.
- Mel… Ja nie…- zaczął się tłumaczyć.
- Och odpuść sobie!- wydarłam się i rozejrzałam się. Wszyscy odwracali wzrok… Czyli wszyscy już wiedzą! Świetnie! Zwróciłam się do dziewczyn…
- Dziękuję, że rozpowiadacie wszystkim dlaczego tutaj przyjechałam… Tylko tego mi brakowało, żeby inni się nade mną użalali. Naprawdę świetne z was przyjaciółki. Najlepsze kurwa na świecie!- wykrzyczałam i wybiegłam z domu, nie mogąc patrzeć na ich twarze. Wszyscy mieli w oczach tylko i wyłącznie żal… Oczywiście skierowany do mnie. Między innymi dlatego właśnie chciałam uciec z domu. Biegłam na oślep, bo przez łzy praktycznie nic nie widziałam. Biegłam tak długo na ile mi sił wystarczało. Byle jak najdalej od nich. Co teraz zrobię? Przecież każdy teraz się będzie na de mną litował. O ile już tego nie robili. Muszę nad tym wszystkim zastanowić. Gdzieś gdzie będę miała wystarczająco dużo spokoju by pomyśleć co dalej zrobię… Czy znów uciec od przeszłości i wyjechać? Nie, nie potrafiłabym. Straciłabym Nialla, przez co serce by mi chyba pękło. Nie wiem… Muszę pomyśleć, ale na razie nie chcę ich wszystkich widzieć. Najgorsze jest to, że zamiast zapytać się wprost, to oni dowiadywali się o tym po kryjomu. Jestem ciekawa jak długo chcieli to przede mną ukrywać.



              
                  Heeeej wam! :D Chciałam przeprosić, że tak długo nie pisałam, ale mam teraz duuużo nauki i trochę z czasem jest problem... Ale żałuję za wszystkie grzechy i proszę o wybaczenie ;p Myślę, że teraz trochę pokombinowałam... Ale wszystko się z czasem wyjaśni;) Mam nadzieję, że się spodoba....
                                                                                                                                             Black-Berry